Po trzech relaksowych (jak widać było po braku wpisów) dniach opuszczamy gościnne Campeche i podążamy do Meridy, skąd za 3 dni lecimy do Mexico City. Miasto powiela schemat poprzednich: rynek otoczony z trzech stron arkadami restauracyjek i urzędów, z czwartej katedrą, w środku mini park z alejkami i ławeczkami - tak samo jak w Valladoid i Campeche i pewnie dziesiątkach innych miast w Meksyku - śliczne to jest :)
Dla nas zwiedzanie nowych miejsc jest niezwykłym przeżyciem, poznawanie innych kultur i cywilizacji, niezwykłych budowli i smaków, nie zapominając o często wręcz powalającym pięknie przyrody. Ale niestety jest to okupione wielkim wysiłkiem, czasem bólem i strachem i szczególnie tutaj - hektolitrami potu. Dla nas zdecydowanie warto, choćby dla takich chwil jak te w Akumal czy Calakmul. A dziś przyszedł czas zapłaty za kolejne doznania - mój żołądek strajkuje :(. Powiem wam oględnie, że fajnie nie jest, ale wiem, że będzie i dam radę :)
A Jureczka nic nie rusza! :)))
Wydatki (ceny biletów i noclegu za parę):
320 peso bilety Campeche-Merida
18 peso woda i cola
127 peso sniadanie
80 peso obiad
20 peso grande oranje juice
67 peso lekarstwa blania
48 peso pamiatki
18 peso poweraid + woda
16.5 peso piekarnia
260 peso nocleg Hostal Zocalo - super śniadanie, lokalizacja, klimat, wifi - rewelacja!