Po 10h jeździe nocnym autobusem przez Andy dotarliśmy do drugiego największego miasta Peru. Po przejechaniu obskórnych przedmieści dowiózł nas na położony ok 3km od centrum terminal. Po wizycie w centrum informacji turystycznej zdecydowaliśmy się skorzystać z jednego z hosteli zareklamowanych przez zawiadującą biurem Panią. Skusiła nas taksówką na koszt hostelu i uroczą fasadą kolonialnego budynku na zdjęciu z ulotki, nie mowiąc o takich luksusach jak ciepła woda 24h i wifi :). Hostel okazał się nawet lepszy niż oczekiwaliśmy. Musileliśmy trochę poczekać na pokój z racji wczesnego przybycia ale taras na dachu z kuchnią i wifi przyjemnie skrócił to oczekiwanie. Śliczny pokój - chyba najlepszy od 2 tygodni: duży z balkonem i widokiem na ulicę, park i jeden z trzech górujących nad miastem wulkanów - Chachani. Mieliśmy jutro o świcie jechać do kanionu Colca ale po zobaczeniu pokoju stwierdziliśmy, że należy nam się dzień przerwy w wielogodzinnych jazdach i wspinaczkach. Zwiedzanie miasta to jest plan, który bez napinki zaczeliśmy realizować. Ryneczek bardzo ładny, wszystkie budynki jak na potoczną nazwę miasta przystało wykonano z białej skały wulkanicznej. Spory park na środku do czego już nas przyzwyczaiły miasta obu ameryk oraz bardzo dobry Pisco Sour w knajpce na balkonie jednego z okalających plac budynków - zaczyna mi się podobać to miasto. Wszędzie przemykają setki taksówek w postaci "udoskonalonych" przez właścicieli daewoo tico :))). My jak zwykle na piechotę kierujemy się na rynek artystów - ach ile tam ślicznych rzeczy - chcialoby się kupić masę rzeczy tylko ceny jakieś już takie bardziej polskie (ach jak tęsknię za Boliwią) no i trzeba by to targać ze sobą, a jeszcze kilka dni do powrotu przed nami. Widoczne dobrze z dachu zabytkowego klasztoru La Compania 3 wulkany majestatycznie dominują nad miastem, zwłaszcza spowity chmurami El Misti. Pięknie rzeźbione fasady kościołów oraz piękne podwórce, wszystko z białego kamienia. Wieczorem zachaczamy o sklep po 6-o pak browarków w celu ich sporzycia na dachu hostelu pod gwiazdami. Finalnie sporzywam je sam obserwując rozgwieżdżone niebo i inną gwiazdę naziemną w postaci pani lekkich obyczajów próbującej skusić któregoś z kierowców swoimi wdziękami, uciekającej co chwila za kiosk przed przejeżdżającym patrolem policji :) (jedna z ucieczek kończy się fiaskiem i pani zostaje przepędzona przez policjantów wraz z inną starszą panią, która po zbyt dużej ilości pisco głośno dyskutując ze światem przetacza się z jednego rogu na drugi. Koniec piwka w butelce idę spać u boku mojej ślicznej Blani.