Dojechaliśmy do Limy, skąd pojutrze o 3 w nocy wylatujemy do Polski. Przejazd taksówką z dworca autobusowego do taniego guest house'u "Friends House" pokazał nam inną Limę niż ta z lotu ptaka. Trzy tygodnie temu w pogodną noc ośmiomilionowe miasto wyglądało z góry cudnie, w dżdżyste popołudnie z dołu przypomina smutne slamsy. Jutro zobaczymy bardziej reprezentacyjną jego część, dziś tylko niedaleki wypad na kolację i z powrotem do hostelu mieszczącego się w bardzo starym domu wypocząć ostatnią noc przed prawie 24 godzinnym powrotem do domu i zmianie kilku stref czasowych. W Warszawie będziemy w sobotę o 11 - zapraszamy z kwiatami i transparentami ;)))