No i stało się, zostaliśmy okradzeni! Bezczelnie, znienacka, o świcie. Wstaliśmy razem z naturą o brzasku, złożyliśmy namiot i Jureczek poszedł się wreszcie umyć ;), a ja (umywszy się uprzednio) jak każda dobra żona zaczęłam przygotowywać śniadanie. Nastawiłam wodę, wyjęłam chlebek, serek, kawkę, herbatkę, kubeczki, cofnęłam się po talerzyki i sztućce i wystarczyło. Stół był całe 4 metry od samochodu. Odeszłam NA SEKUNDĘ, no może 4. Złowieszczy szelest torebki wypełnił ciszę poranka! Wykonałam błyskawiczny zwrot przez lewe ramię i stanęłam oko w oko z małpą wpierdzielającą nasz ser i chleb! Kanapki se kurde zrobił, pawian jeden! Runęłam stylem klasycznym z polskim "paszoł won!" na ustach, wyrzucając w górę przedramiona wysoko. A i owszem, małpiszon uciekł. Ale cholera z chlebem! No co za chamstwo: nie dość, że przyszedł nieproszony, poczęstował się bez pozwolenia, to jeszcze se wziął na wynos! No dzikie to jak w buszu! Mówię wam, no okrutnie się zdenerwowałam. Oczywiście posiadam rysopis sprawcy, bo rozumiejąc bezcelowość pościgu, zrobiłam co mogłam, czyli zdjęcie :)
Śniadanie musieliśmy zjeść w nietaniej restauracji, co przyjęliśmy z pokorą, za lekcje się płaci ;)
Serdecznie pozdrawiamy nasze kochane Mamusie ;***
Rozbawieni, najedzeni i zatankowani ruszyliśmy na podbój kanionu. A tu kanion podbił nas :). Ble ble ble, niesamowity, ble ble ble, cudowny, piękny, ble ble ble. Bo tak jest. Drugi największy po Colorado kanion świata dostępny zewsząd, bez barierek i innych ograniczeń. Podjeżdżasz do krawędzi, jeżeli tylko twój terenowy samochodzik da radę. Olbrzymi, wielowarstwowy, niezwykle malowniczy z prawie kompletnie wyschniętą rzeką na dnie. Przepiękny! Oczywiście do najfajniejszych zakątków prowadzi coś na kształt drogi z dobitną tablicą 4x4 ONLY. I radzimy się słuchać :). Super frajda taki offroad! Nasz samochodzik ma duży kąt natarcia, więc żadne wzgórza ani doły mu nie straszne :). Oczywiście wszystko w samochodzie lata i dzwoni (a ja się zniesmaczyłam ujrzawszy plastikowe talerze i cynowe kubki na wyposażeniu kuchni!), autko buja się jak metronom, silniczek wyje, ale zaraz jesteśmy na wzniesieniu! Dzielny Suzek! :D
Pełni wrażeń zajeżdżamy na camping i tu czeka nas przykra niespodzianka: nie działa nam butla. Jemy zimne kanapki popijając wodą (jak zwierzęta!) i idziemy spać licząc, że może wielkie trzęsienie butli zaszkodziło i przez noc się ustoi. Leżąc w naszym super namiociku na dachu dzielnego Suzołka przeżywamy jeszcze raz wrażenia dnia oglądając zdjęcia. Zasypiamy zaraz po dobranocce :).