Pojechaliśmy wzdłuż rzeki aż pod granicę z Hiszpanią (dostaliśmy smsy powitalne sieci ;P), wracając oczywiście trafiliśmy na świetny zamek Castelo de Rodrigo, niestety zamknięty, ale obwąchaliśmy go dookoła i zaglądaliśmy przez różne dziurki do środka - zdecydowanie warto! Mini miasteczko dookoła zamku przecudne!
Po drodze do Porto rejon Galafura i szczyt San Leonardo - warto.
Porto powitało nas korkami na wjeździe i tłumami wszędzie. Na prowincji było cicho i spokojnie, trasy wśród winnic puste (kilka samochodów na godzinę jazdy (a jechaliśmy tylko asfaltem!)). Dojechaliśmy już tradycyjnie na zachód słońca. No trochę ładnie tu ;)
Nocleg Pimms Home Clerigos (średni, ciasny, głośny, ale lokalizacja super).