Obudziliśmy się o 7:30 i nie wstając z łóżeczka zaczęliśmy opracowywać plan na dzisiejszy dzień. Biorąc pod uwagę kolory, jakie przybrały nasze boskie ciała, plaża nie była najlepszym pomysłem, więc postanowiliśmy coś zwiedzić. Wybór padł na Valladoid, śliczne miasteczko w samym środku Yucatanu. Po sprawdzeniu rozkładu jazdy autobusów stwierdziliśmy, że nasz odjeżdża za 30 min, więc błyskawicznie zrobiliśmy, co należało i psim swędem złapaliśmy właśnie odjeżdżające do Cancun colectivo (busik zatrzymujący się, gdzie tylko chcesz na wybranej trasie). Lekko zaniepokojeni brakiem informacji odnośnie kosztów ucieszyliśmy się ogromie słysząc cenę trzykrotnie niższą od autobusowej! Viva la colectivo! :) Szybka przesiadka w Cancun i już po 3 godzinach całkiem komfortowej jazdy (!) jesteśmy na miejscu. No tak, tak to jest, jak się człowiek naczyta wcześniej i nastawi na niewiadomoco. Miasteczko rzeczywiście ładne, z uroczymi uliczkami z amerykańskich filmów: jednopiętrowe zrośnięte ze sobą domeczki w prawie wszystkich kolorach tęczy i rzecz jasna, poparkowane tu i tam (a jakże!) garbuski - cudowne!
Połaziliśmy, nacieszyliśmy oczy i aparaty widokami i wymordowani upałem wróciliśmy do naszej casitas :)
Wydatki (ceny transportu i noclegu za parę):
40 peso za collectivo do cancun
170 peso za bus do valladolid
19 peso kawa grande w mcdonalds
210 peso obiad
40 peso lemoniada
30 peso wejscie do cenote
38 peso blania's stuff
60 peso wejscie do klasztoru
9 peso woda
170 peso powrot z valladolidu
40 peso collectivo do puerto mor
25 peso zakupy 7eleven
370 nocleg Casitas Kinsol