Dziś autorem wpisu jest señor Jureczek!
Dzień rozpoczął się szybkim pakowaniem i zakupem biletów na bus do Campeche. Następnie za całe 10 zł taksówka dostarczyła nas 8 km na zachód od Xpujil do Becan - miasta majów otoczonego fosą. Mieliśmy 3h na zwiedzanie do powrotu taksówki. Zmieściliśmy się na styk. Miasto przepiękne, cudownie zachowane dzięki jakości wykonania. Pomimo funkcji obronnych jakie pełniło widać że zostało zbudowane dla ludzi. W przeciwieństwie do Tikal, obszerne izby mieszkalne, wygodne klatki schodowe i okna! - nie nie takie z szybami tylko swietliki w ścianach o grubości 80-100 cm, ale dobre i to. W Tikal takich luksusów nie widziałem. Nasze wrażenia znów są podobne - Tikal robi mniejsze wrażenie. Bekan "psuje" tylko lokalizacja - 400 m od drogi głównej i jakiejś wsi która zaburza widok z najwyższej 32m piramidy. To co zastanawia to, że w promieniu 14 km od Xpujil są 3 miasta Majów a miasteczko jest totalną dziurą. Z takim perłami na mapie ruin jak Calakmul, Becan czy Chicanna to miejsce powinno tętnić turystycznym życiem. Dzięki Bogu nie tętni, a nawet można powiedzieć że turystów tu po prostu nie ma. Na szczęście dla nas zwiedzają Chicen Itze, Tulum i Palanque :). W Becan widzieliśmy 2 turystów i to meksykańskich. Obiadek w polecanej przez Lonely Planet restauracji Mimi :). Restauracja to budka wielkości przyczepy, ręcznie pomalowana w reklamę Pepsi, z 5 plastikowymi stolikami i dużym parasolem. Za umywalkę robi wiadro, za to potrawy przyrządzane przez właścicielkę są pyszne.
Do Campeche czyli stolicy stanu o tej samej nazwie dotarliśmy po 6h jazdy busem. Mieszkamy w hotelu Colonial w obrębie murów starego miasta i jak nazwa wskazuje to hotel w budynku z czasów kolonialnych czyli ma z 400 lat. Jest tak prosty ze az cudowny. Jakbyśmy cofneli się w czasie o 100 lat. Wiatrak który ledwo się kręci, drewniane stropy, kolonialne kolory z dominacja pastelowego różu dwa osobne krany z ciepłą i zimną wodą (krany nie kurki!) i jeden kontakt elektryczny. Jest cudowny - wspomniałem już o tym ;). Jest 21 i uliczki tego historycznego miasta z listy Unesco są podświetlone latarniami, które rozświetlają pastelowe, przylegające do siebie domy, tworzące kolorowe wstęgi. Rynek główny z pięknie podświetloną katedrą i cały zatopiony w zieleni estetycznie podświetlonego parku. Stare miasto otaczają mury obronne a raczej otaczały bo zostały tylko fragmenty. Jest położone nad samą zatoką meksykańską co zdradza zapach morza w powietrzu. Siedzimy w restauracji, gra lokalna grupa meksykanów, czekamy na danie glówne jedząc przekąski w postaci posiekanej manty :))) a czekamy na kurczaka nadziewanego ośmiornicą i krewetkami oraz tortille z kawałkami rekina (to dla Blani!!!). Było pyszne. (e tam, wolę gołąbki! - przyp. Blani)
Jeszcze krótka sesja foto rynku w drodze do hotelu i odpoczynek przed upalnym dniem w mieście.
Wydatki (ceny biletów i noclegu za parę):
80 peso taksowka do Becan
82 bilety do becan
456 peso bilety autobusowe do Campeche
27 peso zakupy
80 peso sniadanio-obiad
40 taksowka do hotelu
213 peso pokoj w hotelu Colonial - bardzo klimatyczne miejsce, ale no wifi :(((