Krótko, bo zmęczeni, dajemy znać, że żyjemy, choć obawiam się, że się przeziębiłam, a Jurek zgubił obrączkę :( Było niesamowicie.
Komentarze (9)
Mama Ela.N. - 2011-06-20 10:24
Ufff, kamień z serca! Zniknęliście nam z oczu tylko na kilka dni i już "motyle w żołądku". Dobrze że jesteście cali, chociaż niezbyt zdrowi, z przykrymi stratami, ale mam nadzieję, że pobyt w tej głuszy zrekompensował wam wszystko. Jureczku (tak na przyszłość) w sprawie zguby nie zaszkodzi pomodlić się do św. Antoniego, mnie to często pomaga. Grunt, że Wy się nie zgubiliście. Odziapnijcie trochę i piszcie co tam takiego niesamowitego. Rozpaliliście moją ciekawość tą zapowiedzią i teraz nie oddalam się od komputera.Czekam. Cmok, cmok!
El Pe - 2011-06-20 20:21
Jak to dobrze, że daliście głos! To czekanie było okropne. A stwierdzenie "było niesamowicie", to chyba mało powiedziane. Boję się, że wrażenia były trochę więcej niż mocne. Mam nadzieję, że jednak jesteście w dobrej kondycji, a Ty Blanusiu szybko dojdziesz do siebie - macie przecież tyle leków. Szkoda obrączki Jureczka, ale straty materialne są nieważne. Drugą włożysz mu na palec jak wrócicie. Najważniejsze, żeby być razem. A teraz chyba musicie trochę odsapnąć po tych wyczynach...
przepraszam ze bez polskich znakow ale sami rozumiecie boliwia :) nadal nie moge sie zebrac zeby wszystko opisac, a jest co. zalegle wpisy uzupelnie jak napisze na telefonie i znajde wifi gdzies w la paz, na razie blania kuruje sie w hostelu a ja biegam po lap paz z zapoznanymi w Uyuni przyjaciolmi z francji, anglii i danii, oczywiscie dogladajac blani. dzis jest jakas fiesta w la paz wiec strasznie glosno od muzyki. juz nie jest ciezko jak pierwszego dnia i zaprawiony po 2 dniach na wysokosci powyzej 4400 m :) smigam po calym la paz na piechote. wiecej szczegolow we wpisach z odpowiednimi datami, ktore postaram sie uzupelnic w najblizszym czasie. na razie bedziemy przez 3 dni w la paz, chyba ze blanai sie wykuruje szybciej i wyskoczymy zobaczyc tiwanaku albo titikake. jurek
Teresa Sz. - 2011-06-21 18:08
To ja ciocia Teresa .to moje pierwsze nieudolne proby ,wybaczcie.Jestem zachwycona i pelna podziwu przedewszystkim dla Blanki.Jurek jestes wielki ze udalo ci sie Ja porwac tak daleko.Zycze wam jeszcze wiecej wrazen tylko opisujcie i wiecej zdjec!!!!!Sciskam was i dziekuje za komputer ktory daje mi tyle radosci.
El Pe - 2011-06-21 22:37
Co jeszcze nie dajecie szczegółów z tej wyprawy po pustyni solnej? A byliście w jaskini z mumiami z czasów preinkaskich? Czy mam za Was opisywać ten wyjątkowy region i krajobraz? Jestem ciekawa czy Jureczek się nie rozczarował, bo przecież szykował się na "perełkę". A moja Perełka już błyszczy w pełni sił witalnych? Oj, czuję, żeś padła jak betka, bo inaczej napisałabyś już coś do nas. Lecz się Skarbie, żeby pobiegać jeszcze z mężusiem po Uyuni...
No nie chce byc zlosliwa, ale wystarczy chwile pomilczec i prosze! Ile komentarzy! ;))) Kurujemy sie na razie, Jureczek na chodzie, ja na lezaco, ale dzis wyrazna poprawa.
Ciociu Tereniu! Jak sie ciesze, ze Cie "widze"! Internet to okno na swiat, ciesze sie, ze przy naszej skromnej pomocy jest dla Ciebie otwarte :)))))
T.Sz - 2011-06-22 09:33
co za radosc cie widziec.Kocham cie.Jeszcze raz dziekuje jestem nie pocieszona ze musze jechac na dzialke i nie dowiem sie gdzie teraz jestescie i co robicie.Moglabym caly czas siedziec i czekac na wiadomosc.Ciekawi mnie czy odczuliscie trzesienie ziemi w Chile.Uwazajcie na siebie.Sciskam serdecznie.Zycze zdrowia nie lekcewazcie zadnych objawow dolegliwosci ,odpoczywajcie.
Monia - 2011-06-24 11:12
Zagladam tu żeby co chwilę poczytać co i gdzie zobaczyliście. Trzymam kciuki, żeby wszystko było ok. no i oczywiscie uwielbiam Tój styl pisania Blania. Popatrz jak wszystkich motywujesz do korzystania z internetu.