Keetmanskoope-Luderitz to moja najpiękniejsza trasa w życiu. Jureczek twierdzi, ze druga, zaraz po boliwijskim Altiplano. Wiem, ze nie potraficie sobie wyobrazić niczym nieograniczonej przestrzeni, bo ja tez nie wiedziałam, ze nie potrafię, dopóki po raz pierwszy nie zobaczyłam jej w Boliwii. Tutaj jest piękniejsza. Kolorowsza. Baśniowa. Czuliśmy się jak w scenerii filmu jadąc totalnie pusta szosa (samochód mijał nas średnio aż raz na pol godziny) wijąca się po ginący w oddali horyzont. Gdzieś z jednej strony zamajaczyły jakieś góry, potem bujana wiatrem sawanna aż po horyzont, zaraz jakiś mały kanion, albo koryto wyschniętej rzeki, stada dzikich koni pasące się w oddali, a na idealne zakończenie: olbrzymie wydmy jak krajobraz z innej planety i wyłaniający się zza zakrętu wzniesienia ocean...