Miasto jest cudowne. Ja tez sie poddalam jego urokowi i - nie sadzilam, ze kiedykolwiek to powiem, ale moglabym tu troche pomieszkac :). A to, co mozna zobaczyc w promieniu 100 km wyczerpuje marzenia :))).
Po zrobieniu wywiadu srowidoskowego wyszlo, ze najtanszym sposobem dotarcia na najbardziej wysuniety na poludnie kraniec Afryki bedzie wynajecie samochodu. Tak tez zrobilismy i po chwili mknelismy juz mala Corsa najbardziej na poludnie, jak sie da. Jechalismy wzdluz wybrzeza mijajac malownicze wiktoriankie miasteczka kolejny raz zachwyceni widokami. Az stanelismy na Przyladku Dobrej Nadziei. Bylo magicznie... Prawie idealnie na styku dwoch oceanow Indyjskiego i Atlantyckiego monstrualne fale rozbijaja sie o brzeg ogromnych klifow. Stalismy i patrzylismy w dal, gdzie za wielka woda rozposciera sie lodowata Antarktyka majac poczucie znajdowania sie na koncu swiata. Niesamowite.