Daliśmy Benagilowi jeszcze jedną szansę, ale nie skorzystał - zadzwoniliśmy do kajaków, ale flaga nadal czerwona, więc się obraziliśmy i po spacerze na starówce Albufeiry oraz atrakcyjnym lunczyku (O David) ruszamy na północ do Evory.
Po drodze stajemy przypadkiem w mikroskopijnym miasteczku Entradas, gdzie życie płynie inaczej. Jest cicho, pusto, leniwie, sielsko.
Rzutem na taśmę zdobywamy świetny zamek w Portel, taki "dziki" bez barierek i kierunków zwiedzania, łazimy po murach, podziwiamy widoki z blanek ;) ...i zrywamy limonki :D
Naszym celem jest Evora, dojeżdżamy po zmroku i nocujemy w świetnym hoteliku (hostelu?) Peacock House na starym mieście - świetny design, świetne śniadanie, super życzliwa właścicielka - polecamy!